Jeżeli Biblia jest Słowem Bożym, to naturalną konsekwencją tego faktu jest jej pozycja autorytetu niezależnie od postawy, jaką wobec niej samej mogliby przyjąć ludzie.

Autorytet ten istnieje niezależnie od tego czy byłby uznany, czy też nie. Wynika stąd prawda następująca: to co Biblia mówi, zasługuje na wiarę, a to co Biblia nakazuje, ma być wykonane. Ludzie, którzy przyjmują ten autorytet, są zobowiązani do dania temu świadectwa i zachęcania oraz angażowania innych do poddania mu się; nie można jednak o nich powiedzieć, że to oni ten autorytet budują, ponieważ istnieje on sam z siebie.

Niektórzy (tu szczególnym przykładem może być Kościół Rzymsko-Katolicki) poddają Biblię autorytetowi Kościoła, twierdząc, że to Kościół ustalił, które z ksiąg biblijnych powinne być przyjęte do tzw. kanonu biblijnego (czyli katalogu ksiąg biblijnych uznanych za natchnione - działaniem Ducha Swiętego - i godne wiary), a które powinne zostać z niego wykluczone.

Takie rozumowanie jest jednak wysoce niewłaściwe. Pisma biblijne nie są pismami natchnionymi ponieważ zostały takimi określone; były one natchnionymi jeszcze wcześniej, niż znalazły się na „kościelnej liście ksiąg natchnionych”. Kościół nie dokonał dzieła innego, jako tylko uznał to, co zostało wcześniej ustalone przez Boga samego. Stając przed tekstem Pisma Swiętego byłoby wyjątkowo nie na miejscu pretendować, że nie jest on ważny, dopóki nie otrzyma on zgody jakiegoś autorytetu ludzkiego ze wzmianką: „przeczytane i zatwierdzone”.

Oczywiscie nie należy zapominać, że świadectwo Kościoła ma swoją ważność. Biblie nie spadają wydrukowane z nieba, zaopatrzone w dokument gwarancji na pierwszej stronie. To chrześcijanie są obowiązani do słuchania Pisma, w sposób bezpośredni lub pośredni do tego zachęcając siebie wzajemnie, a także tych, którzy do Kościoła nie należą.

Niemniej, zachęcając do lektury Biblii, Kościół musi być daleki od pokusy stawiania się ponad nią oraz ma on sam poddawać jej się w sposób stały i konsekwentny.

Wszedłszy raz w kontakt ze Słowem Bożym, chrześcijanie nie są zależni od Kościoła w kwestii dawania wiary prawdzie biblijnej. Dzieje się tak, jak miało to miejsce w przypadku Samarytan w Ewangelii Jana 4: 39-42, wierzących początkowo w Jezusa w oparciu o świadectwo kobiety, która Go spotkała, ale którzy następnie mogli jej powiedzieć: „Wierzymy już nie dzięki twemu opowiadaniu; sami bowiem słyszeliśmy i wiemy, że ten jest prawdziwie Zbawicielem świata”.

Abyśmy jednak byli pewni, że – czytając Biblię - słyszymy prawdziwie głos Boży, trzeba, jak pisał Jan Kalwin, „aby ten sam Duch, który mówił przez usta proroków, wstąpił do naszych serc i dotknął je do żywego, aby je przekonać, że prorocy wiernie wykładali to, co było im nakazane z wysoka” (J. Kalwin, « Institutio Religionis christianae », księga 1, rozdz. 7 §4).

„Ale człowiek zmysłowy nie przyjmuje tych rzeczy, które są z Ducha Bożego, bo są dlań głupstwem, i nie może ich poznać, gdyż należy je duchowo rozsądzać” (1 Kor 2: 14). Pomimo zatem, że Pismo Swięte „w swoim własnym majestacie posiadałoby to, co wystarczyłoby by być obdarzonym szacunkiem, zaczyna nas jednak dotykać prawdziwie wtedy, kiedy jest utwierdzone w naszych sercach przez Ducha Swiętego” (J. Kalwin, « Institutio Religionis christianae », księga 1, rozdz. 7 §5). Trzeba, aby sam Przedwieczny otworzył nam oczy, abyśmy mogli kontemplować cuda Jego prawa.

Kiedy zatem On sam działa w nas, jesteśmy - zgodnie z obietnicą Jezusa - nauczani przez Boga samego (Jn 6: 45). Już nie wierzymy na podstawie ludzkiego świadectwa, jakimkolwiek cieszyłoby się ono autorytetem, ale uczymy się rozpoznawać głos dobrego Pasterza i odróżniać go od innych (por. Jn 10: 4-5). To wewnętrzne świadectwo Ducha Swiętego nie pozwoli nam także, abyśmy wpadli w niebezpieczną pułapkę subiektywizmu. Jeżeli jakaś strona Pisma pozostawia nas zimnymi, bądz wręcz szokuje nas, nie dowodzi to w żaden sposób jej kontestowalności. Fakt ten dowodzi wyłącznie naszego niewystarczającego poddania się działaniu Bożemu.

Kiedy oddamy się w pełni naszemu Mistrzowi, narodziwszy się na nowo w wierze, będziemy rozpoznawać Jego głos w świętym tekście. Kiedy stopniowo będziemy wzrastać w wierze, będziemy coraz bardziej także pozostawali w harmonii z tym, co będziemy czytać w Biblii.

Naturalnie, może nam znacząco dodawać odwagi fakt, że tak wielu przed i wokół nas głosiło natchnienie całej Biblii, niemniej pamiętajmy, że to nie nasza zgoda jest fundamentem naszej wiary. To sam Pan daje nam tę niewzruszoną pewność.

Wszelkie próby dowiedzenia prawdziwości Biblii w sposób „naukowy” mają charakter conajmniej drugorzędny. Autorytet jej ma swe zródło bezpośrednio w Bogu. To przede wszystkim dla sfery wiary i życia autorytet ten jest nam dany, ponieważ Biblia została nam dana do budzenia naszej wiary i do kierowania naszym życiem.

Należy także pamiętać, że nasze rozumienie Biblii jest zawsze niedoskonałe. Miejmy zawsze w pamięci inkwizytorów, którzy w imię złej interpretacji tekstów biblijnych skazali Galileusza głoszącego, że Ziemia nie jest nieruchoma...

Pozostaje także ryzyko kontestacji Biblii w imię sumienia. Sumienie człowieka po grzechu pierworodnym nie funkcjonuje jednak w sposób w pełni wystarczający; byłoby zatem rzeczą absurdalną chcieć być doskonalszym i pełniejszym cnót niż sam Pan.

Poddajmy sie zatem Jego woli wyrażonej w Piśmie Swiętym, ze świadomością, że każdy człowiek może być kłamcą, ale że Bóg pozostaje prawdziwy i prawdomówny (por. 1 Kor 5: 9; 2 Kor 2: 2-4).

Augustinus 1