Jeśli więc mamy tak wielkiego arcykapłana, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Boga, trzymajmy się mocno wyznania wiary. Nie mamy bowiem arcykapłana, który nie mógłby współczuć w naszych słabościach, lecz podobnie jak my doświadczonego we wszystkim, oprócz grzechu. Śmiało więc zbliżajmy się do tronu łaski, abyśmy we właściwym czasie otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę pomocy.

Jezus nazwany został arcykapłanem. Kim był arcykapłan? W czasach Starego Testamentu

wielu kapłanów posługiwało w świątyni w Jerozolimie. Ich zadaniem było składanie ofiar w imieniu ludzi: ofiar za grzechy, ofiar dziękczynnych i innych. Jeden z kapłanów – najwyższy kapłan – nazywany był arcykapłanem.

W jednym z najważniejszych świąt żydowskich - Dniu Pojednania (Jom Kippur) arcykapłan wchodził do najświętszego miejsca w świątyni, gdzie stała Arka Przymierza. Był to jedyny raz w roku, kiedy mógł on wejść do najświętszego miejsca. Arcykapłan kropił wtedy krwią kozła ofiarnego Arkę Przymierza, dokonując w ten sposób przebłagania za grzechy ludu i swoje. (por. Ks. Kapłańska 16).

Ta ofiara nie była wystarczająca, aby przebłagać grzechy ludzkie. Dzień Pojednania i kult ofiarny wskazuje na ostateczną, wystarczającą ofiarę za grzechy: śmierć Jezusa Chrystusa na krzyżu.

W czasach Starego Testamentu ciągle na nowo należało składać ofiary za grzech i co roku następował Dzień Pojednania. Tak działo się do momentu śmierci Jezusa na krzyżu, jako doskonałej ofiary za nasze grzechy. Jezus ostatecznie dokonał przebłagania za grzechy,  spełniając Dzień Przebłagania. Składanie ofiar oraz świątynia stały się już niepotrzebne.

Podobnie jak arcykapłan w świątyni izraelskiej przechodził przez różne pomieszczenia świątyni, aż do najświętszego miejsca, tak Jezus szedł przez niebiosa do najświętszego miejsca, do samego Boga Ojca.

W czasach Starego Testamentu tylko arcykapłan mógł raz w roku wejść do najświętszego miejsca, aby stanąć przed obliczem Boga. Chrystus natomiast, przez swą ofiarę, przygotował nam drogę do Boga, do Jego tronu. Z Chrystusem możemy bezpośrednio stanąć przed Jego obliczem.

Autor listu do Hebrajczyków, przypominając nam o fakcie posiadania przez nas doskonałego Arcykapłana, Jezusa, który przetarł dla nas drogę do Boga Ojca, jednocześnie napomina czytelników, aby się trzymali mocno wyznania wiary. To wyznanie wiary nie jest w dalszym tekście konkretnie określone, ale z całości listu możemy wnioskować, co autor miał na myśli. Jest to wyznanie, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym, że Jego ofiara na krzyżu jest wystarczająca, aby zadośćuczynić nasze grzechy i pojednać nas z Bogiem.

Trzymanie się wyznania wiary nie oznacza tylko posiadania wiary, ale aktywne życie wiarą, głębokie pragnienie życia z Jezusem i pełne powierzenie Mu swego życia we wszystkich jego aspektach.

Jezus jest Synem Bożym, jest Bogiem. Jednocześnie stał się człowiekiem. Będąc człowiekiem współodczuwał wszystkie nasze słabości, doświadczył wszystkiego, czego my doświadczamy, oprócz naszych grzechów.

Nie chodzi o słabości fizyczne, lecz o wszelkie pokusy spotykające człowieka. Nasze słabości sprawiają, że ciągle popadamy w grzech. Czasami nieświadomie, czasami zupełnie świadomie. Pokusa okazuje się niejednokrotnie tak silna, że poddajemy się, nie będąc w stanie jej się przeciwstawić.

Jezus doskonale zna ludzkie słabości.

On podczas swojego ziemskiego życia głośno wołając, ze łzami zanosił błagania i prośby do Tego, który mógł go ocalić od śmierci, i został wysłuchany z powodu swojej uległości. Chociaż był Synem, przez to, co wycierpiał nauczył się posłuszeństwa. (Hebr. 5,7).

Jezus stał się człowiekiem, takim jak my, poznając wszystkie słabości i problemy ludzkie współczuł nam, ludziom. On wie naprawdę z własnego doświadczenia, jak się czujemy. On rozumie nas doskonale w trudnych dla nas chwilach, kiedy już nie możemy znaleźć żadnego rozwiązania w rozpaczliwej sytuacji, kiedy bezsilnie płaczemy w naszym cierpieniu i lęku. Pociechą dla nas wierzących jest to, że mamy prawo, przywilej, przychodzenia do Niego, zwracania się do Niego, kiedy jest nam trudno być posłusznymi Słowu Bożemu. Nie ma wątpliwości, że On nas zrozumie, bo i On doświadczył ludzkich słabości. On też jest jednym z nas, Jezus jest też człowiekiem.

Jezus sam nie uległ grzechowi, doznał jednak pokuszenia grzechu i musiał z nim walczyć z całą siłą (por. np. Ew. Mateusza 4,1-11). Jezus wie, co to znaczy być posłusznym, kiedy pojawiają się pokusy.

Zupełnie śmiało i bez obaw możemy przyjść do Jezusa ze wszystkimi naszymi problemami. Możemy mu szczerze wyznać nasze grzechy. Jezus nas rozumie i jesteśmy cenni dla Niego. Dowodem tego jest Jego ofiara na krzyżu, dzięki której otrzymaliśmy przebaczenie naszych grzechów.

W czasach Starotestamentowych tylko arcykapłan mógł wejść do najświętszego miejsca w świątyni, miejsca gdzie przebywał Bóg, gdzie stała Arka Przymierza, tron Boży.

Inni ludzie, a nawet inni kapłani, nie mogli tam wejść z powodu ich grzechów.

Śmierć Chrystusa na krzyżu doprowadziła do ostatecznego przebłagania za grzechy. W momencie,  kiedy Jezus umierał, zasłona w świątyni rozdarła się na dwie części, od góry aż do dołu (Ew. Marka 15,38). Oznacza to, że od tego momentu każdy może mieć dostęp do najświętszego miejsca. Każdy wierzący, a nie tylko arcykapłan raz w roku.

W naszym tekście czytamy, co to oznacza dla wierzącego: Śmiało więc zbliżajmy się do tronu łaski, abyśmy we właściwym czasie otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę pomocy. Śmiało, bez wstydu i lęku, możemy zbliżać się do Boga samego.

Fakt, że Chrystus siedzi po prawicy Boga Ojca (Hebrajczyków 1,3) czyni z tronu Boga tron łaski. Boży gniew za ludzki grzech nie dotyka już wierzących w Chrystusa. Możemy przez wiarę, z łaski, przyjść do Boga. Łaska to dar przebaczenia, pojednania z Bogiem. Nic nie musimy czynić, tylko uwierzyć.

Jeśli wierzymy, to znaczy, jeśli żyjemy z Chrystusem, nie mamy powodów, aby bać się Boga. Mimo naszych grzechów nie musimy mieć powodów do lęku. Chrystus zapłacił swoją ofiarą na krzyżu za każdego wierzącego.

Dzięki Chrystusowi i Jego dziełu możemy śmiało i bez lęku zbliżać się do tronu Bożego. Nie potrzebujemy już innych pośredników, aby przyjść do Boga, czy do Jezusa.

Każdy wierzący może osobiście i bezpośrednio przychodzić do samego Boga.

Taka jest Ewangelia, Dobra Nowina: Bóg nie jest daleki i nieosiągalny, On, w Chrystusie, jest tak bardzo blisko nas. Bóg przyjmuje nas w swojej łasce przez Chrystusa.

Augustinus nr. 14