Kościół Boży, ciało Chrystusa, wspólnota… Jaki jest prawdziwy (który jest prawdziwy) Kościół? Bardzo często próby odpowiedzi na to pytanie podążają w kierunku źle rozumianego elityzmu: my (to znaczy dana, określona społeczność) jesteśmy tym prawdziwym, właściwym Kościołem, na tle szeregu innych wspólnot, nie mających tej właściwej „prawdziwości”… Jest to bardzo niebezpieczny wyraz refleksji. Trzeba pamiętać, że zanim zostaną podjęte jakiekolwiek próby rozważania jedyności, czy prawdziwości danego Kościoła, konieczne jest praktyczne wejście w „życie Kościołem”, życie z Panem Kościoła – Jezusem Chrystusem.

Jan Kalwin pisze w Katechizmie Genewskim z 1545 r. (pkt 94) o Kościele, że „jest on widzialnym przejawem całości dzieła zbawienia, aby nasza wiara w nim była umocniona”.

Stwierdzenie to jest kapitalne dla życia naszych wspólnot. Kościół - w swoim znaczeniu widzialnym - nie jest celem sam w sobie, ale ma być w sposób stały podporządkowany swemu celowi nadrzędnemu: świadczyć o darze zbawienia w Jezusie Chrystusie (por. Rz 8,29) i umacniać tych, którzy w jego wspólnocie się łączą.

Jezus Chrystus, Jego dzieło Syna Bożego, musi być w stałym centrum życia Kościoła, ponieważ to On sam się oddał za nas...

Fakt, Kościół, pomimo swojego początku w zamiarze i dziele Bożym, będąc częścią tego świata, nie jest doskonały i święty. Więcej - obserwując czasem życie naszych wspólnot, możemy powiedzieć, że są one dalekie od świętości.

To nie jest jednak powód do smutku. Wydaje się wręcz, że jest to raczej powód do radości. Możemy uwolnić się od snów o naszej ludzkiej doskonałości. Możemy przyjąć w pokorze nasz stan ludzkiej niedoli i z wolnością, w radości, zaangażować się w dzieło wspólnoty Kościoła. Możemy to uczynić ponieważ wiemy, że jedyną naszą prawdziwą siłą jest ta, która płynie od naszego Stwórcy, w Jego obiecanym nam Duchu.

To, co także wydaje się niezwykle ważne, to świadomość faktu, że w Kościele istnieje między nami ścisły związek. Credo Kościoła nazywa go wspólnotą świętych („świętych obcowaniem”). Celem tego stwierdzenia jest podkreślenie, że łaski udzielane przez Boga Jego Kościołowi są dla każdego z członków wspólnoty, ponieważ istnieje ścisły związek pomiędzy nimi.

Podkreślmy: dla każdego członka wspólnoty. Nie ma (i to jest wspaniałe) w oczach Bożych jakiejkolwiek hierarchii ważności „świętości”. Biblia, podkreślając przedwieczny wybór Boży członków Jego Kościoła, naucza precyzyjnie właśnie tego: nikt na tej ziemi nie może szczycić się ze swojej przynależności do wspólnoty wybranych. To nie jego ludzka zasługa, ani jego dzieł - owoców jego pracy (w tym także ekonomicznych), jego mądrości, wykształcenia, pozycji społecznej, czy nawet wspaniałych cnót. Jest to wyłącznie suwerenny zamysł Boży, Jego wola...

To kolejna zachęta do uwolnienia się z kolejnej frustracji: nie jestem w Kościele (ani ja, ani inni bracia i siostry wokół mnie) na postawie moich zasług, ale z woli Bożej. Dzięki temu mogę zaakceptować siebie i innych wokół mnie jako kochanych przez Boga takimi, jakimi jesteśmy. Nie oznacza to naturalnie pasywności. Nie mogę powiedzieć, że jestem kochany przez Pana grzesząc, ale miłość Boża uwalnia we mnie pokłady siły do coraz to większego zaangażowania, do coraz to większego zaakceptowania moich bliźnich, do coraz większej otwartości i radości z bycia razem z nimi we wspólnocie Jezusa Chrystusa.

Napisaliśmy o roli świadectwa dzieła Jezusa Chrystusa w konkretnym, codziennym życiu Kościoła. Co to znaczy w praktyce? W II w. zadano takie pytanie sławnemu teologowi Tertulianowi. W swoim dziele „Apologetyka”, pisze on, że największym potwierdzeniem realności takiego świadectwa będą słowa pogan, którzy patrząc na chrześcijan powiedzą: „zobaczcie, jak oni się miłują”.

Takie świadectwo jest czymś bardzo konkretnym. Współczesny świat nie oczekuje od nas, chrześcijan, nadzwyczajnych dzieł teologicznych, wspaniałych i doskonałych naukowo traktatów. Jesteśmy oczywiście dalecy od lekceważenia tego typu potrzeb. One istnieją, ale umieśćmy je na nieco dalszym planie. Światu potrzeba naszego żywego świadectwa miłości, konkretnej wspólnoty, będącej świadectwem Tego, który oddał się za nią (por. Ef 5), który oddał za nią swoje życie, dając jej życie, i który chce, aby to jej życie było widoczne.

Powtórzmy zatem: to, czy dany Kościół jest właściwym/prawdziwym (czy właściwiej - staje się takim wciąż na nowo każdego dnia) zależy przede wszystkim nawet nie od opracowanych niezwykle precyzyjnie i najlepszych wyznań wiary, od wspaniałych traktatów teologicznych, czy od płomiennych wezwań teologów czy kaznodziejów. Rzeczywistość Kościoła jest rzeczywistością żywą, wpisującą życie jego członków w konkretne tu i teraz tego świata, nie pozostawiając miejsca rozwojowi stanowi samozadowolenia, samowystarczalności, czy wręcz pysze poczucia wyższości.

Kościół, to pełne pokory przeżywanie Ewangelii z innymi siostrami i braćmi, we wzajemnym wspieraniu się, stałym dążeniu do pełniejszego i konkretnego życia z Tym, który jest jedynym prawdziwym dawcą życia – Jezusem Chrystusem.

Tomasz Pieczko, Augustinus 53