Katechizm genewski 1545.

Niedziela siódma

46. Minister:

Dlaczego nazywasz Go Jedynym Synem Bożym, zważywszy, że Bóg nazywa nas wszystkich swoimi dziećmi?

Dziecko:

To, że jesteśmy dziećmi Bożymi, nie jest z natury, ale dzieje się wyłącznie przez adopcję i przez łaskę Bożą, na tyle, na ile Bóg chce nas takimi przyjąć (Ef 1,5). Ale Pan Jezus, który jest zrodzony z substancji swojego Ojca i jest tej samej istoty, jest z pełnego prawa Synem jedynym (Ew. Jana 1,14; Hebrajczyków 1,2). Ponieważ tylko On jeden jest Nim z natury.

47. Minister:

Chcesz zatem powiedzieć, że godność ta, będąc właściwa tylko Jemu samemu i do Niego należąc w sposób naturalny, jest nam nadana jako dar, jako tym, którzy jesteśmy Jego członkami.

Dziecko:

Tak właśnie. I z powodu tego, że przekazał nam ten tytuł, może być nazywany pierworodnym pośród wielu braci (Rzymian 8,29; Kolosan 1,15).

48. Minister:

Co znaczy to, co następuje potem?

Dziecko:

Opowiada o tym, jak Syn Boży został namaszczony przez Ojca, aby być dla nas Zbawicielem. To znaczy - przyjmując nasz ciało ludzkie i wypełniając rzeczy wymagane dla naszego zbawienia, jako są one tutaj wypowiedziane.

49. Minister:

Co rozumiesz przez te dwa słowa: „poczęty z Ducha Świętego, zrodzony z Marii dziewicy”?

Dziecko:

Że był on uformowany w łonie Marii dziewicy, z tej samej substancji co ona, aby być nasieniem Dawidowym, jak to zostało przepowiedziane (Psalm 132,11); i że stało się to dzięki cudownemu działaniu Ducha Świętego, bez udziału człowieka (Ew. Mateusza 1,1.16; Ew. Łukasza 1,35).

50. Minister:

Było zatem koniecznym, aby przyjął nasze ludzkie ciało?

Dziecko:

Tak. Tym bardziej, że trzeba było, aby nieposłuszeństwo dokonane przeciw Bogu przez człowieka zostało naprawione w naturze ludzkiej (Rzymian 5,15); i tak nie mógł być On inaczej naszym Pośrednikiem, aby nas połączyć z Bogiem, swoim Ojcem (1 Tymoteusz 2,5; Hebrajczyków 4,15).

51. Minister:

Mówisz zatem, że trzeba było, aby Jezus Chrystus stał się człowiekiem, aby wypełnić dzieło Zbawiciela, jakby w naszej własnej osobie.

Dziecko:

Właśnie. Ponieważ musimy w Nim odzyskać wszystko to, czego nam brakuje w nas samych, i co nie może dokonać się w inny sposób.

52. Minister:

Ale dlaczego stało się to przez Ducha Świętego, a nie z działania ludzkiego, zgodnie z porządkiem natury?

Dziecko:

Ponieważ nasienie ludzkie jest samo w sobie zepsute, trzeba zatem było, aby z mocy Ducha Świętego zaszło to poczęcie, aby uchronić naszego Pana przed tym zepsuciem i wypełnić Go świętością.

53. Minister:

Zatem, jest nam ukazane, że ten, który musi uświęcić innych, jest wolny od wszelkiej skazy, i od łona swojej matki jest poświęcony Bogu w pierwotnej czystości, aby nie być poddanym powszechnemu zepsuciu rodzaju ludzkiego.

Dziecko:

Tak to rozumiem.

tł. ks.Tomasz Pieczko

Rozważanie o jedynym Synu Bożym

Stwierdzenie „Jezus Chrystus jest jedynym Synem Bożym” to nie tylko podkreślenie wagi imienia samego Chrystusa. Pojęcie „Jedyny Syn Boży” służy wytłumaczeniu tajemnicy i prawdy chrześcijańskiej uczącej o tej społeczności ludzi, która uczestniczy – przez łaskę – w naturze Boga.

Chrześcijanie nie uczestniczą, co trzeba z całą mocą podkreślić, jedynie w „czymś” boskim lub w czymś, co w wymiarze ludzkim byłoby odniesieniem do jakiejś wielkości, wzniosłości, do jakiejś wyższej jakości.

Chrześcijanie uczestniczą w samej naturze Boga (por. 2 Piotra 1,4).

I – co ważne – uczestniczą oni w niej przez łaskę. Przez łaskę/z łaski Boga samego, ponieważ nie jesteśmy (my, ludzie) Jego dziećmi z samej naszej natury. Jest to bardzo ważne, aby fakt ten podkreślić, aby było to dla wszystkich istotnie jasne, aby nie popaść w błąd obfitujący w niebezpieczne skutki...

Ponieważ chodzi tu o pewną rzeczywistość: rzeczywistość Boga w Jezusie Chrystusie.

Ta właśnie rzeczywistość jest nam ofiarowana. Gdyby nie była to rzeczywistość (słowa „rzeczywistość” używamy tu roboczo, nie-filozoficznie, dla podkreślenia konkretności, realności; czegoś czym i w czym się żyje), pozostawałaby tylko „religia” chrześcijańska, czyli zespół praktyk, przekonań, gestów rytualnych, czyli jakiś rodzaj pobożnej iluzji; być może szczerej, zaangażowanej, ale pozostającej niezależnie od wszystkiego iluzją...

Kwestia Syna, Jedynego Syna Bożego, nie jest kwestią o charakterze teoretycznym.

Syn Boży, to kim jest Jezus Chrystus, Jego rzeczywistość i dzięki niemu także nasza rzeczywistość (nasze życie, nasza codzienność i nasza przyszłość) są zagadnieniami ogromnie praktycznymi, obfitującymi w skutki.

Praktycznymi, ponieważ to Bóg sam, On sam: wielki i nie pozostawiający nic nietkniętym, działa w tym Królu, Kapłanie, Proroku – w swoim Synu.

I to, co w Nim i przez Niego uczynił, wszystko to nie jest jakąś niezwykłą próbą, próbnym działaniem, jakimś wysiłkiem w kierunku realizacji pewnego ideału.

To, co Bóg czyni w i dzięki swojemu Synowi jest prawdziwą, najprawdziwszą rzeczywistością.

Jest działaniem, którego efekty obejmują cały nasz świat realny, całość istnienia stworzenia.

Jezus Chrystus nie jest „tylko” tym, który pozwala na właściwą interpretację zamierzeń Bożych.

Chrystus nie jest tylko tym, który pozwala na ich swoiste zobrazowanie. Nie jest jedynie znakiem działania Bożego.

Jezus Chrystus, będąc (używając tu terminologii związanej z kulturą Biblii) reprezentantem, ambasadorem Króla Zastępów, On sam, Chrystus, był osobą Tego, którego reprezentował (Króla, Władcy najwyższego, suwerena).

Aby zrozumieć termin „Syn Jedyny” należałoby wspomnieć jego znaczenie w Biblii.

Termin ten oznacza istotę, która należy do kogoś lub czegoś, która całe swoje pochodzenie czerpie z osoby tego (także z miejsca), od którego pochodzi.

„Syn” w takim znaczeniu nie może być inaczej rozumiany, jak tylko przez znaczenie tego, jak rozumiany jest Jego Ojciec, i przez to, co Ojciec reprezentuje.

W tym znaczeniu dziecko jest równe swojemu ojcu.

Jeżeli do samego tytułu „Syn” dodane jest jeszcze (a tak jest w przypadku Chrystusa) określenie „Jedyny”, to ma to na celu podkreślenie faktu, że jest on szczególnym „dziełem” (uwaga: nie-stworzonym) Bożym.

Jest bowiem wiele dzieł Bożych, ale to „dzieło”, którym jest Syn Jedyny, jest dziełem ponad wszystkimi innymi dziełami.

Nie ma żadnej zasady związanej ze stworzeniem, nie ma innej zasady istnienia ludzkości, rzeczywistości ludzkości, jej teraźniejszości i przyszłości, które pozostawałyby poza Chrystusem, nie byłyby z Nim związane...

Jezus Chrystus stając się człowiekiem pozostaje tym Kim jest. Nic zatem nie traci

ze swojej boskości.

Wcielenie nie oznacza w żaden sposób pomniejszenia boskości.

Bóg nie przestaje być Bogiem, kiedy staje się miłosierny, kiedy ukazuje swoje miłosierdzie.

Bóg „jest tym, kim jest” - Bogiem niezmiennym, ale jest przede wszystkim żywy i miłosierny!

Nie wolno zatem stawiać w opozycji uniżenia Boga (w swoim Synu) Jego majestatowi, Jego wielkości. Nie są to dwa przeciwieństwa!

A zatem, pozostawić na boku, zanegować wręcz boskość Jezusa Chrystusa, to jakby odrzucić samego Boga w Jego boskości.

Taki był sens walk, dyskusji, niepokojów w Kościele (przede wszystkim wieku czwartego), gdy ten pracował nad przedstawieniem w sposób uporządkowany formuł swojego nauczania wiary.

Podstawowym przedmiotem dyskusji czwartego wieku, wieku wytężonej pracy dogmatycznej, była potrzeba wyrażenia, że Chrystus - jako jedyny - ma swoje pochodzenie w Bogu i że jest przez Niego zradzany bez przerwy, w przeciwieństwie do świata, który jest stworzony i który jest przez fakt swego stworzenia - dokonanego jeden raz, w sposób ostateczny - oddzielony od Boga.

Jeżeli Bóg się objawia, nie objawia nam nic innego, jak siebie samego.

Bóg sam - i jedynie On – może mówić właściwie/dobrze o sobie.

Jego Syn jest zatem treścią objawienia. Nie ma zatem żadnego zastępstwa w tym objawieniu: Bóg sam jest treścią, formą, środkiem tego objawienia.

Chrystus jest zatem, jak mówi Kalwin, pośrednikiem („mediatorem”) obdarzonym szczególną jakością, ponieważ nie był kimś, kto brał swój początek, swoje pochodzenie od nas, ludzi, aby później pójść na poszukiwanie Boga.

Chrystus został ustanowiony tym, Kim był, przez Boga samego.

Bóg sam ustanowił siebie samego naszym adwokatem, obrońcą, naszym wspomożycielem. To Bóg sam „przemówił” za nami, wstawił się za nami...

Oznacza to konkretnie, że przez akt objawienia, odkupienia, usprawiedliwienia i uwielbienia, i w wyniku wszystkich dzieł Bożych w Jezusie Chrystusie, w wyniku tego, co można powiedzieć w wierze i ufności o dziełach Boga, my sami także jesteśmy zaproszeni do czynnego udziału w tym dziele Bożym, razem z Nim samym.

Jesteśmy dzięki Bogu, działającemu w swoim Synu, zaproszeni do bycia z Nim, do bycia w sposób aktywny.

Bóg w swoim Synu otworzył swoje ramiona szeroko, aby nas objąć z miłością!

I ostatnia uwaga: to właśnie boskość Chrystusa – i ona sama – objawia nam istotę grzechu.

Trzeba jasno podkreślić, że grzech, który dotknął ludzkość, był czymś tak wielkim, tak głębokim, że żadna inna (mniejsza) rzecz, a dopiero i jedynie przyjście samego Boga w Synu mogło naprawić jego skutki.

Grzech zatem miał swoją istotę w odrzuceniu łaski Bożej, jak uczy tego historia Adama.W to odrzucenie, w jego dramatyczne, tragiczne skutki Bóg sam wszedł z uzdrowieniem w swoim Synu.

Tomasz Pieczko