Oto doszliśmy do dziesiątego przykazania, ostatniego przykazania Dekalogu, które czytamy w Starym Testamencie dwukrotnie: najpierw w rozdziale 20 II Mojżeszowej/Wyjścia, a następnie w rozdziale 5 V Mojżeszowej/Powtórzonego Prawa. To dziesiąte przykazanie jest sformułowane w sposób następujący: Nie pożądaj domu bliźniego swego, nie pożądaj żony bliźniego swego ani jego sługi, ani jego służebnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do bliźniego twego.

Ostatnie przykazanie Dekalogu podkreśla ten aspekt prawa, które można ująć w sposób taki: prawo zwraca się do człowieka wewnętrznego, do jego najgłębszych myśli, tych, które poza nim samym zna tylko Bóg i je osądza.

Są to te myśli, które mogą prowadzić człowieka do pogwałcenia przykazań, jak te, które były wcześniej omawiane: Nie zabijaj, Nie cudzołóż… Pan Jezus Chrystus przypomniał je swoim rozmówcom, przejętym zewnętrzną czystością, dokonywaną za pomocą rytuałów jej poświęconych, kiedy mówi: Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, rozpusta, kradzieże, fałszywe świadectwa, bluźnierstwa (Mt 15,19).

W odniesieniu do tej kwestii, Katechizm Genewski Jana Kalwina (w pytaniach 212 do 214), w swoim tłumaczeniu znaczenia dziesiątego przykazania jest bardzo wyrazisty: „Wszelkie prawo jest porządku duchowego, przypomnieliśmy to dla każdego przykazania. Mają one wszystkie za cel nie tylko uregulowanie naszego zewnętrznego zachowania, ale działanie na dyspozycje naszego serca. CO zatem nam mówi to przykazanie? W dziewięciu innych Pan chciał przewodzić naszym intencjom i naszym sentymentom. Tutaj nakłada On prawo myślom jeszcze nie sformułowanym, ale które niosą już w sobie zarodki pożądania”. „Czy chcesz powiedzieć, że najmniejsze pokusy, który powstałyby w sercu wiernych lub też pojawiłyby się okazyjnie w ich duchu, byłyby zawinione, nawet jeżeli nie poddano by się im w niczym, ale – przeciwnie – stawiłoby się im opór?

Jeden fakt jest pewny: wszelka zła myśl, nawet kiedy strzeże się przed poddaniem się jej, pochodzi z zepsucia naszej natury. W każdym przypadku, mówię, że to przykazanie potępia niezdrowe pragnienia, które łudzą i uwodzą serce, jednakże bez prowadzenia do intencji określonych i chcianych”.

„Zatem Bóg potępia złe myśli, którym ludzie oddają się z przyjemnością. Ale jego wymaganie podąża jeszcze dalej: czystość naszych serc musi być taka, by żadne pragnienie zawinione – drzwi otwarte grzechowi – nie miało najmniejszego dostępu”.

Chciałbym jeszcze zacytować Katechizm Heidelberski w tym, co mówi o dziesiątym przykazaniu (pytanie 113): „ Jakie żądanie zawarte jest w dziesiątym przykazaniu? Aby nigdy nie powstało w nas najmniejsze pragnienie czy nawet myśl o sprzeciwie wobec któregokolwiek przykazania Bożego i abyśmy zawsze odczuwali wstręt do grzechu, a radość z tego, co sprawiedliwe”.

Mówiąc o tym w ten sposób Katechizm kładzie nacisk na całkowitość prawa, że pożądanie łamie je w szczególny sposób. Ponieważ pożądanie, jakikolwiek byłby jego przedmiot, jest źródłem wszelkiego bałwochwalstwa. W tym sensie, dziesiąte przykazanie stanowi echo pierwszego przykazania, które, jak sobie przypominamy, zakazuje posiadania innego boga, niż Bóg Przedwieczny, Bóg, który objawia się w swoim prawie.

Pożądanie prowadzi nas także do początku historii ludzkości, z kuszeniem przez węża. To kuszenie dotyczyło pożądania statusu Bożego: Bóg wie, że gdy tylko zjecie z niego, otworzą się wam oczy i będziecie jak Bóg, znający dobro i zło szeptał wąż Ewie (I Mojżeszowa/Rodzaju 3,5) …

I, jak nam relacjonuje dalsza część rozdziału trzeciego tej Księgi: kobieta zobaczyła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia i że były miłe dla oczu, i godne pożądania dla zdobycia mądrości, zerwała z niego owoc i jadła. Dała też mężowi swemu, który był z nią, i on też jadł (w.6).

Pokusa i pożądanie idą w parze ze sobą: są one dziełem kusiciela, który staje systematycznie w opozycji do Boga, ale którego Bóg już zwyciężył dla nas w osobie swojego Syna Jezusa Chrystusa. Ten stosunek między pokusą i pożądaniem jest uwidoczniony w początku Listu Jakuba, w Nowym Testamencie, kiedy Jakub pisze: Niechaj nikt, gdy wystawiony jest na pokusę, nie mówi: Przez Boga jestem kuszony; Bóg bowiem nie jest podatny na pokusy ani sam nikogo nie kusi. Lecz każdy bywa kuszony przez własne pożądliwości, które go pociągają i nęcą; potem, gdy pożądliwość pocznie, rodzi grzech, a gdy grzech dojrzeje, rodzi śmierć (Jakuba 1,13-15).

Narzuca się pytanie: czy władze publiczne mogą karać intencje, które nie znalazły ujścia w konkretnych aktach, jak np. morderstwo? Czy można zrobić proces sądowy intencjom? W niektórych przypadkach pragnienie lub intencja stają się tak jawne, że jest zasadnym doprowadzić do ukarania, na przykład w przypadku nawoływania do nienawiści lub pozbawienia praw i majątku jakiejś części populacji.

W tym samym porządku idei, próby manifestacji pełnych przemocy mogą spotkać się z potępieniem, kiedy zagrażają całemu społeczeństwu.

Kwestia, którą tu stawiamy, to oczywiście pytanie o to, kto dla odmiany ukarze Państwo, kiedy to działa na niekorzyść, a wręcz zagarnia dobra obywateli bądź terytoriów krajów sąsiednich (przykładów w historii na to nie brakuje).

Opowiadanie biblijne o królu Achabie, pożądającym winnicy swojego poddanego, Nabota, jest świetnym tutaj przykładem (1 Królewska 21). Nabot odrzuca sprzedać królowi dziedzictwa swoich przodków. Królowa Jezabel, aby zadowolić pożądanie swojego królewskiego małżonka, pisze listy w imieniu Achaba, pieczętuje je pieczęcią królewską i każe je zanieść odpowiedzialnym miasta, w którym mieszka Nabot. W tych listach nakazuje im ona zwołać radę miasta, posadzić Nabota w pierwszym rzędzie zgromadzenia i sprowadzić fałszywych świadków. Ci oskarżą fałszywie Nabota, że bluźnił Bogu i królowi, co było przestępstwem karanym śmiercią zgodnie z prawem Bożym. Nabot zatem zostanie natychmiast skazany i ukamieniowany.

Ten plan przestępczy jest wykonany w najdrobniejszych szczegółach i – już po śmierci Nabota – Achab może udać się do miasta Jizreel, by wziąć w posiadanie winnicę Nabota, której tak bardzo pożądał.

W tym epizodzie nie tylko dziesiąte przykazanie zostało przekroczone, ale także szóste („Nie zabijaj”), ósme („Nie kradnij”) i dziewiąte („Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu”). Nie wspomniawszy już o trzecim („nie nadużywaj imienia Pana, gdy z Pan nie zostawi bez kary tego, który nadużywa imienia Jego”), ponieważ fałszywi świadkowie w tym procesie niegodnym i zaaranżowanym złożyli przysięgę w imię Boga.

Dziesiąte przykazanie zakazuje wszelkiego pragnienia w sercu ludzkim? Absolutnie nie.

Biblia nie zachęca do braku pragnień lub emocji, ale potępia pragnienia, które szkodzą innym, bądź sobie samemu.

Jest całkowicie uprawnionym pragnienie dobrych rzeczy, jak zdrowie pożywienie, małżonka lub małżonki, lepszego wykształcenia, dachu dla rodziny, kariery, w której można angażować swoje dobre talenty dane nam przez Boga dla dobra innych, jakiejś miłej podróży itp.

Jednakże, serce człowieka stawszy się zepsutym po Upadku pierwszych rodziców, prowadzi do tego, że te zasadne pragnienia łatwo zmieniają się w bałwochwalstwo, i to jest właśnie to, co zakazuje dziesiąte przykazanie.

Jezus Chrystus wspaniale nam wyjaśnia nam te prawdy, kiedy naucza: szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane (Mateusza 6,33).

Wszystkie nasze pragnienia muszą być poddane Królestwu Bożemu i Jego sprawiedliwości.

Oznacza to, że prawo Boże musi królować w naszych sercach i oczyszczać nasze pragnienia.

To zawiera w sobie prawdę, że nasze pragnienia muszą być często odrzucone, jeżeli nie są zgodne z prawem Bożym, bądź też poddane zmianie, aby sprawa Królestwa i sprawiedliwości Bożej stała się prawdziwie naszym priorytetem i kierowała naszym sercem, naszymi oczyma i naszymi zmysłami.

Widzimy zatem, że dziesiąte przykazanie jest bardzo szerokie i okrywa w istocie rzeczy wszystkie nasze wewnętrzne pragnienia.

Pamiętamy, że stanowi ono echo pierwszego przykazanie, które zakazuje posiadania innego boga, niż jeden prawdziwy Bóg, Ten, który objawił się w swoim prawie i w Jezusie Chrystusie.

Jemu niech zawsze będzie chwała.

Tomasz Pieczko, Augustinus nr. 49