Co oznacza „cudowne narodzenie” Jezusa Chrystusa, że został poczęty z Ducha Świętego i urodzony z Marii, która była dziewicą ? Dlaczego nazywamy je „wcieleniem”?

Najprościej można byłoby odpowiedzieć, że Bogu spodobało się wybrać taki właśnie sposób dla zjednoczenia swojego Syna z rodzajem ludzkim.

W teologii chrześcijańskiej na określenie tego procesu używa się słowa „wcielenie”.

– Oznacza ono przyjście na ziemię Syna Bożego (por. Ew. Jana 1,14; 1 Tymoteusza 3,16).

– Oznacza ono konkretnie, że życie Jezusa Chrystusa jest solidnie wpisane w historię całej ludzkości.

Ten, który w wieczności był Duchem (bo jak inaczej nazwać życie Boże), stał się człowiekiem i żył między nami.

Jaki jest cel „wcielenia”?

Zgodnie z Biblią, „wcielenie” ma za cel odkupienie rodzaju ludzkiego: „Syn Człowieczy przyszedł bowiem odszukać i zbawić to, co zginęło” (Łk 19:10) i „Syn Człowieczy…przeszedł…oddać swoje życie jako okup za wielu” (Mk 10:45).

W krytycznym momencie swojego życia, Jezus przeżywał trwogę, mając świadomość cierpienia, które będzie musiał znieść, realizując misję, którą powierzył Mu Ojciec.

Trwoga ta była tak wielka, że mogła popchnąć Go do proszenia Ojca, by odebrał od Niego ten ciężar („I co mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny?” Jn 12:27).

Wtedy jednak dodał natychmiast: „Przecież przyszedłem dla tej godziny” (Ew. Jana 12,27).

Jezus oddał się za nas, dlatego też nazywamy Go Odkupicielem, ale i Pośrednikim (jest nim między nami, a Ojcem). Oddał się za nasze grzechy i słabości, wykupił nas.

Wszystko, tzn. życie, śmierć i zmartwychwstanie, czyli dzieło odkupienia nas przez Jezusa Chrystusa) mogło odbyć się dzięki „wcieleniu”.

Czy „wcielenie” oznacza, że Syn Boży po przyjściu na świat przestał być Bogiem?

Syn Boży był od wieczności Słowem Boga, Synem, który jest w łonie Ojca (Ew. Jana 1,1.18), ale stał się Panem i Chrystusem, wchodząc w nasze ludzkie życie przez wcielenie.

Wcielenie oznaczało dla Niego umniejszenie samego siebie, zmianę w Jego zewnętrznej sytuacji, życiu, ale nie spowodowało zmiany w Jego Osobie.

Przyjmując „postać sługi” (Filipian 2,7) nie utracił niczego ze swojej Bożej natury.

Jak pisze Paweł w swoim liście do Kolosan (2,9): „W Nim bowiem mieszka cieleśnie cała pełnia boskości”.

W ciągu wszystkich wydarzeń swojej ludzkiej egzystencji pozostał tym samym „wczoraj, dzisiaj i na wieki” (Hebrajczyków 13,8).

Więcej nawet: to we „wcieleniu” w szczególny sposób widać działanie Trzech Osób Trójcy Świętej:

> Ojciec wysłał Syna (por. Galatów 4,4).

> Syn oddał się sam, wyzbywając się swojej Bożej wielkości (mogącej wszakże rzyciągnąć swoim majestatem tylu spragnionych płytkich emocji…). Ofiarował się zgodnie ze słowami: „Oto przychodzę… abym spełnił Twoją wolę, Boże” (Hebrajczyków 10,7).

> Duch Święty zaś był Tym, dzięki któremu zaistniało to cudowne narodzenie Syna.

A zatem Jezus Chrystus nie był prawdziwym człowiekiem?

Fakt „wcielenia” jest także ważny dla podkreślenie rzeczywistej ludzkości Zbawiciela. Jego ludzkość (nie odrealniona, ale konkretna, codzienna) była niezbędna dla naszego zbawienia; w takim samym stopniu, jak Jego boskość.

Musiał On, prawdziwy Syn Boży, złożyć z siebie ofiarę w imieniu prawdziwych istot ludzkich, by stać się prawdziwym „pośrednikiem” między nami, a naszym Stwórcą.

Paweł kładzie na ten fakt nacisk w słowach: „Jeden jest bowiem Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus, który wydał siebie na okup za wszystkich…” (1 Tymoteusza 2,5).

Jezus przeszedł wszystkie etapy rozwoju istoty w pełni ludzkiej, od poczęcia i narodzin, przez czas wzrastania, dojrzewania, aż do wieku dorosłego, agonii i śmierci.

Czytamy w Ewangelii wg Łukasza (2,52), że: „Jezus dojrzewał, wzrastał w mądrości i łasce u Boga i ludzi”.

W zdaniu tym mowa o rozwoju fizycznym, intelektualnym i duchowym.

Jezus należał do konkretnej kultury, dzielił jej sposób myślenia, reagowania, postrzegania rzeczywistości; należał do konkretnego narodu – narodu żydowskiego – dzieląc jego troski i nadzieje.

Żył w łonie prawdziwej rodziny, wraz z którą przeżywał momenty radości i smutku.

Wiemy także, że miał braci, którzy początkowo nie wierzyli w Niego, z czasem jednak nawrócili się (por. Ew. Jana 7,5; Dz. Apostolskie 1,14), wyznając w Nim Pana i Zbawiciela.

Wykonywał pracę zawodową cieśli, mającą służyć utrzymaniu, jak każdy inny człowiek.

Źródło: Augustinus nr. 14