Dzień Pański 2: nasza nędza, niedola

Pytanie 3: Skąd wiesz o swojej niedoli?

Z Prawa Bożego.

Rz.3:20

Pytanie 4: Czego wymaga od nas Prawo Boże?

Jezus Chrystus daje następującą wykładnię Prawa: "Będziesz miłował Pana Boga swego, z całego serca i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej. To jest największe i pierwsze przykazanie. A drugie, podobne temu: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się cały Zakon i Prorocy"

(Mt.22:37-40; Łk.10:27). Pytanie 5: Czy jesteś w stanie sprostać tym wymaganiom do końca?

Nie, bo jest we mnie naturalna skłonność do nienawiści Boga i bliźniego.

Rz.3:10-25; 1 J.1:8-10; Rz.8:7

Czym jest, co oznacza nasz stan nędzy i niedoli?

W drugim Dniu Pańskim katechizm heidelberski rozpoczyna naukę o stanie, w jakim pozostajemy jako ludzie, o naszej nędzy, naszej niedoli. Nie jest to miłym tematem dla nas, jednak na tyle koniecznym, aby poddać go refleksji, ponieważ nasz stan jest właśnie taki - jesteśmy nędzni, w niedoli. Trudność proponowanej refleksji polega przede wszystkim na tym, że nie czujemy powagi naszego stanu, że odrzucamy nasze bycie w niedoli, bycie nędznymi,.

Co jednak oznacza bycie w nędzy, niedoli? Musimy wyjaśnić znaczenie tego wyrażenia, bo może już teraz wzbudziło ono w was opór, zaszokowało was.

Słowa nędza, niedola, w niektórych językach oznaczają bycie „poza krajem”. Naszą niedolą jest to, że nie jesteśmy w naszej ojczyźnie, raju Bożym, lecz jesteśmy poza rajem. Jesteśmy jak marnotrawny syn w Ewangelii według Łukasza (15, 13), który również był daleko od swego domu, daleko od swego ojca.

Z samej naszej ludzkiej natury jesteśmy daleko od Boga Ojca i to jest naszą największą  nędzą i niedolą. Nawet gdy nie cierpimy z powodu głodu, bądź bólu, czy biedy finansowej, pozostajemy nędzni, w niedoli.

Być może trudno jest ci to zrozumieć, ponieważ wcale nie czujesz się nędzny?

A jednak, nawet nie czując nędzy, możemy być nędzni. Nie jest to pesymizmem, ale taka jest nasza ludzka, duchowa rzeczywistość.

Rolą katechizmu jest prowadzenie nas do Pana Jezusa, aby jednak proces ten mógł się rozpocząć, musimy najpierw stanąć w prawdzie wobec samych siebie i uświadomić sobie w jakim stanie jesteśmy - a mianowicie w nędzy i niedoli.

Skąd wiesz o swojej nędzy, niedoli?

Jak mogę odkryć, że znajduję się w sytuacji nędzy i niedoli?

Drogą moich uczuć? Przecież uczucia tak łatwo okłamują.

Przez kierowanie się normami ludzkimi? Niestety także nie, zbyt często bowiem to, co uważa się powszechnie za słuszne, nie jest miarodajne.

Muszę poznać stan mojego życia w jego całości i do tego jest mi potrzebne Prawo Boże. Mogę go poznać jedynie dzięki Biblii, Słowu Bożemu, która pozwala poznać wolę Bożą. Sumą Prawa Bożego jest Dekalog - Dziesięć Przykazań – w których Bóg przemówił, aby nauczyć nas jak powinniśmy żyć.

Czy ja sam jestem gotów poddać moje życie ocenie Prawa Bożego? Dałoby mi to możność odkrycia z całą prawdą, jaki jest mój prawdziwy stan i moja sytuacja. Będę wtedy mógł odkryć w całej prawdzie moją nędzę i niedolę. Jest nią przede wszystkim niezgodność mojego życia z zamiarem Bożym. Apostoł Jakub mówi, że Prawo Boże jest jak lustro (por. Jak. 1, 23-25). Apostoł mówi: jeżeli chcesz wiedzieć, jak wyglądasz, spójrz w lustro, pokaże ci ono - bez kłamstwa - jaki jesteś rzeczywiście. Dodaje także: uważaj, abyś nie był jak ten, kto spojrzał w lustro i natychmiast odszedł, ponieważ tak naprawdę nie chciał siebie zobaczyć;  bał się konfrontacji z rzeczywistością i uciekł. Ucieczka oczywiście niczemu nie służy. Jeżeli jesteśmy brudni, nie pomoże stawanie przed lustrem, by - nie umywszy się - zaraz podem odejść.

Prawo Boże jest lustrem. Spoglądaj w nie.

Jesteś może zdziwiony, że jest na tobie tyle brudu grzechu; wręcz: że jesteś trudny do poznania? Czy Bóg takim cię stworzył?

A jednak spoglądanie w lustro jest rzeczą pouczającą, ponieważ możemy siebie poznać takimi, jakimi naprawdę jesteśmy.

Jeżeli nie widzisz się w lustrze, możesz uważać, że jeszcze nie jest tak źle. To jak zakurzony pokój: dopóki zasłony są zasunięte, nie widzisz kurzu, ale kiedy słońce zaświeci w pokoju, wszędzie dostrzeżesz kurz. Podobnie jest w naszym życiu. Musimy spoglądać w lustro Prawa Bożego, w przeciwnym razie będziemy żyć w świecie, który nie jest prawdziwy.

Czego oczekuje od ciebie Boże Prawo?

Musimy jeszcze dalej pójść w naszej refleksji nad Prawem Bożym. Musimy zadać sobie pytanie: czego Prawo Boże oczekuje ode mnie?

Tego nauczy nas Jezus Chrystus. Pewnego dnia, uczony w prawie zapytał Jezusa: czego naucza Prawo Boże (Mat. 22:37-40)? Jezus odpowiedział mu, że istotą prawa jest, aby miłować Boga z całego swego serca, z całej duszy swojej i całą swoją myślą. To jest pierwszym i największym przykazaniem.  Drugie, po nim następujace, jest do niego podobne: będziesz miłował bliźniego swego, jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się cały zakon i prorocy.

W tych słowach Pan Jezus wyraża sedno Prawa Bożego; to, o co chodzi w całym Prawie Bożym. W całym Starym Testamencie, w całej Biblii, najistotniejsza jest miłość. Jest ona celem naszego życia, do tego celu stworzył nas Bóg.

Pierwsza część przykazania miłości dotyczy miłości do Boga, ale jest nam także nakazane miłować innych ludzi, naszych bliźnich, co wynika w sposób ścisły z miłości do Boga.

Apostoł Jan naucza, że ten kto twierdzi, że miłuje Boga, ale nie miłuje swoich bliźnich, ten kłamie (1 Jana 2, 4).

Mój bliźni, któż nim jest? Wyraz bliźni oznacza, że jest nim ten, kto jest mi najbliższy. Są to ludzie, którzy są blisko mnie: moi rodzice, moje dzieci, moi bracia i siostry. Bliźnimi są także i  ci, żyjący daleko ode mnie, nawet w innych regionach świata.

Bóg chce, aby ich miłować tak, jak miłuję siebie samego.

Czy także siebie muszę miłować? Uwaga, nie oznacza to uważać siebie za miłego, oznacza to kochać siebie. Ci, którzy o tym zapominają, być może uważają siebie za nic nie wartych? Zapomnienie o tym niezwykle ważnym fakcie może wręcz prowadzić do depresji i potrzeby pomocy terapeutycznej.

Kto uczy się miłować siebie samego, uczy się jednocześnie miłować bliźniego. Miłujemy bliźniego poprzez zainteresowanie jego szczęściem, zarówno tu na ziemi, jak potem w wieczności, przez bycie szczerym wobec niego, przez bycie przyjacielem (także mogącym szczerze wskazać mu jego błędy). Miłujemy jak przyjaciel, który jest obecny w każdej chwili potrzeby. Taka jest miłość do bliźniego i jest ona zawsze związana z miłością do Boga. Jeżeli zapomnimy o jednej, druga w konsekwencji ucierpi nieuniknienie.

Skłonność do nienawiści

Stoimy teraz przez lustrem. Jeżeli Prawo Boże wymaga miłości, jak to zatem wygląda u mnie? Odpowiedź brzmi: źle.

Katechizm stawia pytanie następujące: Czy jesteś w stanie sprostać wymaganiom Prawa do końca? (pytanie 5). Odpowiedź jest jasna: Nie, bo jest we mnie naturalna skłonność do nienawiści Boga i bliźniego.

Z samego siebie nie mogę żyć zgodnie z Prawem Bożym. Jestem wręcz predysponowany do życia w sposób całkowicie przeciwny Prawu Bożemu.

Może nie zgadzasz się ze mną i twierdzisz, że nie jest prawdą, że nienawidzisz Boga i bliźniego?

Zauważ jednak, że zostało powiedziane, że mamy skłonność do nienawiści, a skłonność nie zawsze oznacza jej realizację, przechodzenie w czyn.

Alkoholik nie zawsze jest pijany i dopóki samochód stoi na hamulcu ręcznym, nie zjedzie z górki.

Na szczęście sytuacja realizacji tej naturalnej skłonności nie ma miejsca tak często, inaczej byłoby to stałe piekło na ziemi. Jeśli Bóg nie dałby człowiekowi siły do pohamowania jego naturalnych popędów, byłoby strasznie. Wtedy człowiek byłby jak dzikie zwierze, stałby się wyrafinowanym okrutnikiem, egoistą i sadystą.

To brzmi strasznie, czy nie jest to przesadą? Popatrz jednak na to, czego człowiek dokonał w XX wieku: Oświęcim i inne obozy koncentracyjne, obozy uciekinierów, tyle wojen i dyktatur, …

Czy i ja takim jestem? Tak, mogę być takim, jeśli któregoś dnia zawiodą moje hamulce (a może już zawiodły?).

Zwróćmy uwagę na to, że katechizm mówi, że jest to naturalna skłonność. Musimy dobrze to zrozumieć: naturalna nie oznacza błędu w stworzeniu. Stan ten istnieje od Upadku w grzechu pierworodnym, o czym będziemy mogli przeczytać w następnych częściach naszych rozważań.

Chrystus

Odkrycie naszej nędzy jest bolesne i właśnie o to chodzi. Katechizm nie pokazuje nam lustra, abyśmy stwierdzili, że nasza sytuacja jest nędzna i abyśmy potem żyli tak, jakby nic się nie stało. Taka byłaby wola szatana, bo jest on tym, który zakłamuje Prawo Boże; szatan nie ma nic wspólnego z Prawem Bożym. My mamy oparcie w Chrystusie. Aby się dowiedzieć, zrozumieć, poznać, czego Prawo Boże ode mnie oczekuje, muszę iść do Chrystusa (pytanie i odp. 4). Takie jest sedno katechizmu. Na szczęście, inaczej mógłbym popaść w rozpacz. Teraz mogę znaleźć schronienie w Chrystusie; u Tego, który wypełnił Prawo.

Celem nauczania zawartego w Katechizmie jest, abym z wiarą w Chrystusa mógł spoglądać w lustro Prawa. Nie zobaczę wtedy tylko siebie, ale także Chrystusa. To niesamowite, ale jednak jest to prawdą. Wrócimy jeszcze później do tego zagadnienia, w Dniu Pańskim 23.

Augustinus nr. 2